2003

Maria Śliwa i jej fotografie

Przed wielu laty na mojej fotograficznej drodze pojawiła się Marysia Śliwa. Młoda pełna uśmiechu i radości pasjonatka fotografii. Ta wewnętrzna radość i uśmiech pozostała w niej do dnia dzisiejszego. A pasja przerodziła się w pełne umiłowanie sztuki fotograficznej. Warsztat fotografa zgłębiała na kursach i studiach fotograficznych tak w Polsce jak i zagranicą. Mistrzostwo w opanowaniu zawodu dzisiaj określa się profesjonalizmem. Tak Maria Śliwa jest profesjonalistką w pełnym tego słowa znaczeniu. Ale nie dlatego że ukończyła dwie Wyższe Uczelnie, ale dlatego że w ich ukończenie włożyła swoją pasję, zacięcie i determinację. Interesując się fotografią poznawała ludzi w niej wybitnych, mogących być wzorem. I takim wzorem stała się dla niej ZOFIA RYDET wielka dama polskiej fotografii. Ale chęć bycia artystką była w niej głęboko zakodowana. Kontakty z znaczącymi artystami tylko jej pomogły i pozwoliły wytyczyć kierunki działań artystycznych . Własne wystawy i aktywny udział w artystycznym życiu, pozwoliły jej objawić się artystycznie. Została przyjęta do Związku Polskich Artystów Fotografików. Jej działalność wystawiennicza godna jest odnotowania i próby skromnego opisania.

„WIZJE” „SZKŁO”
Ekspozycje cykli „Wizje” i „Szkło” są nie do szczegółowego opisania. Zresztą fotografia powstała z potrzeby wzbogacenia postrzegania świata. Pisząc o nich można się tylko podzielić swoimi odczuciami i refleksjami natury estetycznej. W cyklach tych Maria Śliwa objawia swoją nieokiełznaną wyobraźnię, pełną zaskakujących zestawień Barwy i Formy. Szkło nie jest szkłem, jest czymś nieokreślonym pełnym barwy i blasku. Forma służy tylko kolorowi do pojawienia się i zdecydowanego zaistnienia. Sam kolor jest bardzo zdecydowany, potrafi być agresywny, ale w większości fotogramów jest bardzo stonowany i subtelny. Monochromatyczne spojrzenie doskonale podkreśla potrzebę uzupełnienia formy podstawowej jakimś detalem. Detale te nabierają nowego kształtu i objawiają się nową formą. Gdy pojawiają się kolory dodatkowe to są to barwy uzupełniające się. Tworzy to harmonię barwną czytelną i bardzo przyjemną dla oka. Prześwity barwne to kolejny świat wyobraźni, który ze zbiegami perspektywicznymi stosowanymi umiejętnie wprowadza nas w światy iluzji. Kolor czerwony i niebieski to kolory dominujące i umiejętnie stosowane w swojej bardzo czystej postaci.

Ponieważ sam lubię kolor czerwony i chętnie go stosowałem, dlatego ta barwa w fotogramach Marii jest mi bliska. Cykle te zbudowane są z obłych form kojarzących się nam ze światem roślinnym, lecz jest to roślinność dziwna. Nawet połamane szkiełka nie są ostre i drapieżne .Odpowiednio i umiejętnie oświetlone tracą swoją ostrość i drapieżność. Kula i okręgi to motyw często się pojawiający. Bardzo umiejętnie usytuowane w obrazie budują jego dramaturgię. Fotogramy na których jest mnogość szczegółów, nie są chaotyczne i przeładowane. Kłaniają się ty zasady kompozycji i wyczucia które Maria Śliwa po prostu opanowała i z wdziękiem stosuje. Fantazja układów sztucznie tworzonych, aby była czytelna i efektowna dla oka, musi być ograniczona podstawowymi zasadami poprawnej kompozycji, bo tylko wtedy nasze twórcze poszukiwania nowych estetycznych światów mają sens i zostaną zaakceptowane. Maria Śliwa odsłoniła nam swój świat „Szkła” i „Wizji”.

„PANOPTICUM”
Cykl pokazuje nam emocje malujące się w twarzy ludzkiej, a szczególnie w oczach. Oczach które już wiele widziały i które chyba niczemu się już nie dziwią. Ale przewrotnie są ciekawe świata. Maria Śliwa zestawiając nam w swoich fotogramach fragmenty twarzy ludzkiej z dominantą oczu jako głównym elementem, tworzy wizje drapieżne w swej formie i kolorze. Nie ma tu tego spokoju który towarzyszy cyklowi „Wizje „ i „Szkło”. Nawet czerwonawa dziecięca twarzyczka nie łagodzi tej drapieżności. Nostalgia i melancholia nieco łagodzi to wrażenie. Ale odnoszę wrażenie że jest to typowa przewrotność kobieca. No ale autorka tych fotografii to przecież kobieta z krwi i kości. Kompozycja tych zderzeń twarzy i oczu jest nieco chaotyczna, ale taka jest przecież ludzka natura. Tym samym jest to obraz dość wierny i oddający meandry naszej ludzkiej egzystencji. Dobrze i ciekawie fotografowane są oczy , naturalność tych spojrzeń to szczególny walor tego cyklu. Stara kobieca twarz zderzona z twarzyczką dziecka to fotograficzne memento naszego przemijania i zwycięstwa życia nad śmiercią . Sądzę że autorka ma jeszcze wiele do powiedzenia i będzie mogła bardziej rozbudowywać ten cykl. Cykl który w chwili obecnej jest ciekawy, ale pozostawia pewien niedosyt. I może tak powinno być ?

„RELACJE”
To czarno – biała w dużym formacie podana opowieść, a przynajmniej jej próba , o relacjach zachodzących pomiędzy Kobietą – Mężczyzną – Dzieckiem. O istocie ludzkiej egzystencji pożądaniu, miłości, radości, uniesieniu ! Wielkoformatowa fotografia wypełniona jest przenikającą się , uzupełniającą się i tylko zasygnalizowaną cielesnością postaci. Oszczędna w formie, doskonale oświetlona cieniem i świetlnym błyskiem przyciąga naszą uwagę a szczególnie wyobraznię. Brak dosłowności czyni tą opowieść jeszcze bardziej przejmującą i tym samym autentyczną. Dominuje czerń nie ma żadnych rekwizytów, są tylko ciała. I jest to akt ! Widzimy nasze pragnienia, nasze pożądanie i naszą nadzieję. I ma rację Jerzy Lewczyński pisząc że widzi w fotografiach Marii Śliwy odbicie sztuki Zofii Rydet w jej „Świecie uczuć i wyobraźni”. Jestem zdania że tylko artystki kobiety potrafią poprzez sztukę pokazać całe spektrum najważniejszych emocji naszego życia. My mężczyźni przez to że nie rodzimy nie jesteśmy w stanie oddać istoty życia, w jej stadium rodzenia się. Miłość – Pożądanie – Zespolenie – Spełnienie. W zaprezentowanej nam fotografii nie ma tej dosłowności, ale jest klimat i bardzo duży ładunek miłości. Nawet ręce pokazane w uścisku są rozdrgane pełne pożądania i miłości. Choć Marysia nie była by sobą gdyby nie wprowadziła do tej fotografii osób trzecich. Tak Dziewczyny jak i Chłopaka. Pewna niepewność i dwuznaczność dodaje tej opowieści tylko smaczku i autentyczności. Ta przewrotność autorki była już zauważalna w cyklu „WIZJI”. Ale jak widać wizje są bardzo różne.

Akt, zawsze intrygował artystów, był elementem personifikacji człowieczeństwa i jego autentyczności. Maria Śliwa jest autentyczną artystką bo potrafi swoje normalne matczyne przeżycia pokazać fotograficznie. Ponieważ jest to szczere to tym samym jest to autentyczne. A dla mnie osobiście bardzo wzruszające. Bycie kobietą jest trudne, ale bycie kobietą i artystką jeszcze trudniejsze. Jest kreatywna w dosłownym tego słowa znaczeniu. Tak w życiu osobistym jak i w swojej fotograficznej twórczości. Jak Jej się to udaje nie wiem, ale rezultaty są znakomite !

Uprawianie zawodu artysty powinno być wykonywane na pewnym psychicznym luzie. Ten dystans do samego siebie i swojej twórczości jest autentyczny tylko wtedy gdy artysta jest krytyczny do tego co robi. A krytyka ta powinna wynikać z jego głębokiej pokory i tolerancji w stosunku do tego do tego co robią inni zwykli ludzie i naturalnie artyści.
Przestawiona w tym skromnym opisie, zresztą bardzo subiektywnym Artystka, jest osobą z olbrzymim potencjałem energii życia i twórczej kreacji. Sądzę że jeszcze wielokrotnie będziemy mieli przyjemność oglądać jej kolejne manifestacje artystyczne. Tego Marii Śliwie i sobie gorąco życzę.

lipiec 2003 r.