2010

Marek Locher – „Portrety utraconego czasu”

Marek Locher napisał: Często zastanawiam się, dlaczego wciąż tak uparcie żyję niedawną przeszłością i jak jeszcze długo będę w nią zaglądał – w przeszłość górnego śląska, mojej małej ojczyzny.

Co mnie tam tak mocno trzyma? Ja przecież też żyłem naście lat w tamtej epoce, więc mogłem sięgać wzrokiem tamten krajobraz z każdej najbliższej okolicy i robiłem to. Fascynował mnie i ciekawił swoją różnorodnością formy i kształtu i jak się później przekonałem tylko i wyłącznie tym - czyli swoją stroną wizualną, bo pracy pod ziemią w kopalni nigdy nie odważyłem się podjąć.

Uciekłem w zupełnie inną stronę zapominając o moich krajobrazach. A gdy przez kilka lat całkowicie pochłonęła mnie nowa ukochana praca, rzecz jasna nie zauważyłem jak za oknami masowo znikały szybowe wieże i kominy hut.

Dlatego teraz, gdy odnajduję i spoglądam na stare fotografie tamtego śląska, których ciągle mi mało czy analizuję filmy z tamtego okresu odczuwam w sobie chęć odwiedzenia tych miejsc dzisiaj, zobaczenia, co pozostało po przeszłości i czy przypadkiem – tu docieram do sedna, nie da się ich jeszcze sfotografować w sposób taki, by oglądając miało się wrażenie, że widzimy nietknięty współczesnymi zmianami tamten „utracony” już krajobraz lub jego charakterystyczne fragmenty.
Marek Locher, marzec 2010

Każdy z nas ma swoje utracone krajobrazy. Kiedy dorastaliśmy otaczająca nas rzeczywistość była naszym oczywistym światem. Zainteresowanie się fotografią pozwoliło nam spojrzeć inaczej na ten nasz śląski krajobraz i jego istotę. Wtedy, gdy dominowała radość z rozwijającego się przemysły odczuwaliśmy radość z możliwości fotografowania tej naszej przemysłowej infrastruktury. Wieże wyciągowe, kominy, wieże chłodnicze snujące się dymy to było coś urokliwego i godnego zarejestrowania.

Forma tej rejestracji bywała różna od dokumentu do artystycznego przetworzenia. Tak przynajmniej było w moim przypadku. Dlatego ja noszę w sobie tamtą wizję śląskiego krajobrazu. Widoków, których już prawie nie ma. Czarno – biała fotografia potrafiła ten obraz odrealnić i nadać mu fantastyczne kształty. Moje solaryzacje, kolaże czy inne montaże pozwalały mi cieszyć się tym, że dorastałem w tak ciekawej krainie. Moje górnicze wykształcenie i praca w przemyśle węglowym powodowała, że czułem się jak ryba w wodzie. Jednak już wtedy skupiałem się nad tym, co wtedy nie było popularne, czyli na ekologii. Świadomość tych artystycznych poczynań była bardziej intuicyjna niż przemyślana. Ale była odmienna od fotografii starszych kolegów z przedwojennej szkoły fotografii trochę romantycznej. Grafizacja to było to, co miało podkreślić dramatyzm degradowania naszej ziemi przez rozrastający się przemysł.

Nie odczuwam ochoty do szukania dawnych moich fotograficznych terenów łowieckich. Może boję się uzmysłowienia tego, że już nie ma tych hałd tych kominów czy tej rozkopanej rozdartej ziemi. Zostały stare familoki nieliczne kopalnie i znikające hałdy. Za to obrastamy i zostajemy osaczeni niezliczonymi mało ciekawymi architektonicznie Centami Handlowymi z olbrzymimi parkingami dla samochodów. Są barwniejsze i zatłoczone kupującymi. Ale czy mają duszę tych starych spracowanych zakładów przemysłu ciężkiego?

Marek potrafi robić zdjęcia bardzo podobne do zdjęć starszych kolegów z przed 50-ciu lat, które są jednak całkiem inne niepowtarzalne i takim właśnie jest to ostatnie zdjęcie gdzie z za nieostrej trawiastej roślinności widać elektrownię. Podobne zdjęcie Huty Katowice wykonał przed laty Leonard Idziak. Ale kto to jeszcze pamięta! W tym tkwi siła nostalgii za utraconymi a jednak istniejącymi naszymi krajobrazami. Marku rób dalej tak dobrą fotografię, jaką nam znowu pokazałeś w Galerii KATOWICE.

marzec 2010