2013

Krzysztof Miller – „ Kalendarz 2013”

Kolejny autorski Kalendarz – „Krzysztof Miller – fotografia” to prezentacja zdjęć na pierwszy rzut oka prawie banalnych i prawie przypadkowych. Jednak jak przeglądniemy wszystkie miesiące to następuje rozjaśnienie i zastanowienie się nad przekazem idei, jaka towarzyszyła autorowi tego kalendarza. Naturalnie możemy się mylić i mieć swoją własną interpretację tych fotografii przypisanych kolejnym miesiącom.
Ale właśnie w tym momencie uświadamiamy sobie siłę przekazu tego kalendarzowego zbioru zdjęć.

Proste rejestracje fotograficzne wywodzące się z ważnych dla nas przestrzeni godne są do podzielenia się nimi z innymi widzami, którzy zastanawiając się nad tymi widokami zadadzą sobie pytanie, dlaczego ta fotografia ma reprezentować właśnie ten miesiąc?
I tutaj zaczyna się to, co dla nas fotografów jest chyba najważniejsze – zaczyna się dialog widza z autorem!

Ja też zostałem dopuszczony do tej rozmowy – jestem w tej dobrej sytuacji, że znam Krzysztofa i chyba znam, choć nie do końca jestem tego pewien przestrzeni pokazanej na tych fotogramach. Wiem na przykład, że miejsca te są mu bliskie, bo wychowywał się w ich okolicy. I tutaj mam swoje bardzo osobiste skojarzenie patrząc na zdjęcie Czerwiec 6/13 i widząc na nim samotną ławeczkę. Przypominają mi się moje ławeczki z katowickiego Parku Kościuszki, obok którego się wychowywałem i którego ławeczki były mi bliskie z bardzo różnych przeżyć. Na pewno nie takich samych wspomnień, jakie ma Krzysztof, ale może podobnych?

W tym momencie zaczyna się nasz dialog - mury i drzewa wyrastające z za nich każdy z nas oglądał ze swoich okien. Dlatego tak często pojawiają się na różnych wystawach „widoki z okna. Okna te oglądane z zewnątrz to przecież nasze oczy. I takie mam skojarzenie, gdy widzę zdjęcie Marca - 3/13. Naturalnie nie wszystkie zdjęcia znajdą odpowiedniki w naszej świadomości. Jest jeszcze jedno zdjęcie z Października 10/13gdzieintrygujący nas mur odgradza drogę od jakiegoś ogrodu lub parku!
I tutaj pojawia się kolejne skojarzenie z mojego dzieciństwa, gdy mieszkając przy samym Parku Kościuszki miałem do pokonania dwa płoty trochę inne niż te zdjęciowe, aby z naszego ogrodu przedostać się do Parku! A Park Kościuszki w tamtych w tamtych latach 50 i 60 nie był miejscem bezpiecznym, ale miejscem, w którym można było się wiele nauczyć, aby dawać sobie radę w życiu.
W ten właśnie sposób kalendarz Krzysztofa staje mi się bliski i ciekawy. Jestem przekonany, że wielu osobom oglądającym i korzystającym z niego będzie też bliski na swój bardzo osobisty sposób.

Atutem „Kalendarza Krzysztof, Miller – fotografia” jest podobnie jak z kalendarzem Marka Wesołowskiego jest graficzna strona utrzymana w przewadze bieli z delikatnym liternictwem utrzymanym w czerni i bardzo delikatnej szarości.
Moje ukłony, dla Motion i Wojciecha Millera.
A fakt, że oba Kalendarze są podobne wynika z faktu ze Krzysztof i Marek dobrze się znają a kalendarze powstawały razem, czyli są prawie bliźniakami jednak nie całkiem do siebie podobnymi.

Warszawa, marzec 2013